Choinkowa abstrakcja, czyli kolejna improwizacja (tak, Goozikowy czuje jak rymuje ;) )

Dziś Pan Goozikowy napisze o najświeższym uszytku: choinkowej abstrakcji, która jest dziełem totalnej improwizacji i przypadku, a nawet serii przypadków ;) Zapraszam.

Goozikowy myślał że znowu nie zdoła uszyć nic świątecznego przed świętami. Ale pojawiła się wena i pomysł, a co najważniejsze: chęć jego realizowania, więc Goozikowy szybko przystąpił do pracy, bo z wenami to różnie bywa ;) No ale jak szybko, to nie było czasu na planowanie, przemyślenie, przejrzenie jakiś tutoriali czy coś, trza było działać i kombinować na bieżąco, improwizować. No ale jak to improwizacje, narażone są na wpadki, pomyłki, niedociągnięcia, i tu bez tego się nie obyło, ale szybko przychodziły pomysły jak z tych wpadek wyjść z twarzą, szybka zmiana wcześniejszych założeń i lecimy dalej. Mało tego, wszystkie te wpadki, naprawa ich i związana z tym zmiana wcześniejszych założeń wyszły tylko gotowej pracy na lepsze. Ale po kolei :) 
Goozikowy wpadł na pomysł żeby uszyć patchworkowe choinki, wykorzystując do tego jeden z ćwiczebnych bloczków (można o nich przeczytać tutaj) Założenie było proste: trzy kolorowe choinki, w pionie, jedna nad drugą, kolorowe połówki choinek miały być stonowane przez, również intensywne, ale zimne barwy "gładkich" połówek, a całość już zupełnie uspokojona tłem w kolorze ecru. Jak Goozikowy wspomniał: czasu nie było, trza było działać i improwizować, Goozikowy nigdzie nie zajrzał jak takie choinki szyć (bo takie tutoriale oczywiście w necie są ;) ) tylko kombinował na bieżąco, kroił "na oko"... i jakimś cudem wyszły z tego całkiem przyzwoite trzy bloczki z choinkami. Niestety okazało się że wymiary bloczków się "posypały": wyszły szersze na dole, a węższe u góry, wyrównać już nie było z czego, Goozikowy już myślał że zrobi po prostu trzy osobne obrazki, ale przyłożył bloki bokami i te wyszły równe, tak więc wymyślił że będą bloki połączone bokami, z choinkami w poziomie, a żeby zniwelować różnice wymiarów, będą ułożone naprzemiennie. Goozikowy bloki pozszywał i stwierdził że efekt jest świetny, taki trochę abstrakcyjny i nieoczywisty. Dziełem zupełnego przypadku jest przejście kolorystyczne miedzy "gładkimi" połówkami choinek: od niebieskiego, przez turkus po zieleń co (stwierdzając nieskromnie) dało kolejny świetny efekt. No i na koniec pikowanie. Goozikowy wymyślił sobie że choinki będą przepikowane tylko w szwach, a tło gęsto, w paski, ale będące zwielokrotnieniem, rozchodzącymi się konturami choinek. Ale już przy pikowaniu choinek w szwie, guzikowy na wywijał się przy maszynie nieźle i stwierdził że jak będzie miał to powtórzyć przy pikowaniu tła, tylko razy kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt, to zwariuje. No więc kolejna weryfikacja wcześniejszych założeń: będą skośne i pionowe pasy. No więc Goozikowy przepikował ( jak to teraz łatwo napisać, ale zabawy było sporo, szczególnie z chowaniem nitek ;) ) i znowu efekt okazał się świetny; rozchodzące się kontury sprawiły by że choinki wyglądały by jakby chciały ruszyć z tego patchworku, wyjść, człek by od patrzenia zeza dostał;  a tak pikowanie choinki "ustabilizowało", uspokoiło, ponadto przepikowane w ten sposób, Goozikowemu przypomina wyrównane mechanicznie, przygotowane do sezonu, stoki narciarskie. Patchwork ma wymiary  ok. 34x78 cm.
I to już chyba wszystko o tym patchworku, Goozikowy jak zwykle się rozpisał, ale nie ukrywa że zadowolony jest z efektu końcowego... a przede wszystkim szczerze zadziwiony że przy takim szyciu efekt jest jaki jest, a jest zdaniem Goozikowego bardzo dobry :) 
A, jeszcze odnośnie zdjęć: jak patchwork był jeszcze w proszku, to warunki do fotografowania były idealne; jak Goozikowy patchwork skończył, to okoliczności przyrody do fotografowania zupełnie się nie nadawały, dla tego zdjęcia są jakie są, ale coś tam chyba widać ;) 
 


choinkowa abstrakcja



choinkowa abstrakcja



choinkowa abstrakcja



choinkowa abstrakcja



choinkowa abstrakcja



choinkowa abstrakcja


I na koniec: doceńcie poświęcenie Pana Goozikowego, bo to praca potem i krwią okupiona... :D Goozikowy stwierdził że nie będzie próbował usunąć tej plamki (na szczęście jest od spodu), może kiedyś patchwork naznaczony krwią Goozikowego będzie wart miliony ;)

choinkowa abstrakcja



Komentarze

  1. Chowanie nitek! O tak! Ostatnie, co robię i w dawnych wyrobach dla siebie (mam takie 2 swetry) wciąż mam dyndające ;-) kiedyś to wszystko ogarnę może, na razie nie mam siły.
    Bardzo pracochłonna praca! I drzewa zawsze na propsie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś chyba nawet modne były takie z dyndającymi, tak po grandżowemu ;) Też nie za bardzo lubię takie około szyciowe czynności jak chowanie nitek, wypychanie maskotek; nawet za krojeniem i mierzeniem nie przepadam. Najlepiej jak by wszystko było już gotowe, tylko szyć, i niech ktoś potem to wykańcza :D

      Usuń
    2. Asystenci nam potrzebni :-D

      Usuń
  2. Zacznę tak: bieżnik ( wisiadło) superowy! Ja bym używała a do prania wrzuciła te chusteczki łapiące kolor. Pranie w 30 st nie powinno niczego zepsuć. Ale to ja - moją dewizą jest eksperymentowanie a jak się coś zepsuje... cóż, zawsze można i z zepsutego coś zrobić. Ale jak wspomniałam to tylko i włącznie moje zdanie. Teraz sprawa druga: gdy czytam o ty "sławetnym" i jakże znienawidzonym chowaniu nitek to za każdym razem zastanawiam się po co to robić? Przecież Pan Goozikowy szyje, przepiękne zresztą, "fatałaszki" i takie pytanie: czy kiedykolwiek Panu Goozikowemu zdażyło się chować nitki przy takim szyciu? Przecież jest hmmm nie wiem jak to się poprawnie nazywa bo raczej kiepsko u mnie z terminami krawieckimi ale jest takie "kilka ściegów w przód i potem w tył" , prawda? Czemu Wy ( bo nie tylko Pan Goozikowy) tak sobie utrudniacie to pikowanie? Ot taki dylemat mam i bardzo ciekawa jestem odpowiedzi :D Pozdrawiam zimowo i czekam na kolejne pomysły, którym szczerze kibicuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo :) Chusteczki muszę wypróbować (już mi je polecono na grupie Polskiego Patchworku) ale wolał bym na czymś czego nie będzie mi szkoda, ten patchwork jednak już polubiłem :) Co do chowania nitek, to tak na prawdę pierwsza praca w której to robiłem, a nawet tutaj, gdzieś połowę, robiłem jeszcze gorzej, bo przeciągałem nitki na lewą stronę i wiązałem, co jest jeszcze bardziej pracochłonne, a efekt wizualny wątpliwy. Chowanie nitek daje najładniejszy efekt, bo zupełnie nie widać zakończenia ściegu, przy ryglowaniu ściegiem wstecznym powstaje na końcu ściegu zgrubienie, nie zawsze też cofnie się idealnie po wcześniejszym szwie, no i po obcięciu nitek, minimalnie, ale zawsze jakaś króciutka niteczka i tak odstaje... podsumowując: po prostu chorobliwy pedantyzm :D

      Usuń
    2. Ja już się z tego pedantyzmu wyleczyłam. Ale wiem co to jest i co z człowiekiem może zrobić. Dziękuję za przypomnienie - ryglowanie! Nie potrafię zapamiętać tego słowa.

      Usuń
    3. U mnie to już chyba choroba przewlekła, nieuleczalna; chociaż z wiekiem jest odrobinę lepiej. No i zgadzam się, nie jest to przyjemna przypadłość i dla osoby dotkniętej, ale i dla otoczenia :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty